Ophiuchus - 2013-11-12 19:19:11

Staram się iść przez świat sztucznym uśmiechem,
Każdy smutek i płacz zakrywam nieprawdziwym śmiechem.
Z całych sił pragnę, oderwać się od ziemi, ulec hibernacji
Mam dość wszystkich tych zmartwień, bólu i strapień.
To ja, muszę o wszystko się martwić i kwapić
bo jak nie ja, to kto inny ten szczegół zauważy?
Wszyscy wszystkiemu mówią - nie,  każdy lekceważy,
choć tak naprawdę nie wie, ile to dla innych znaczy.
Innym przybywa to z łatwością, ja muszę chować się pod maską pozorów
Tylko ja jedyna widzę różnice między światem, a dziełami wytworów.
Spójrz na nasz wyniszczony świat i poczuj spalin fetor,
Politycy toczą wojnę, który z nich to lepszy retor.
Obiecują nam lepsze życie, ale jak zwykle, wszystko to kłamstwo,
Na ulicach coraz bardziej rozwija się pijaństwo.
Pomyśl sobie: jak kiedyś mógł wyglądać ten świat,
A kiedy teraz ubyło mu te kilka milionów lat,
Wygląda dla nas inaczej, taki znany a jednak inny wymiar.
Teraz zbyt wielki tego nadmiar, technologii i innych bezużytecznych spraw,
Kiedyś każdy radził sobie bez pomocy tych wpraw.

Serce leży na podłodze, potłuczone niczym słoik
a ja staram się pozbierać to w całość, niczym rozhisteryzowany paranoik.
Chciałabym jakoś pomóc, by naprawić nasz kraj,
jedynie mogę patrzeć, kiedy dusza płacze.
Chciało by się coś zrobić, kiedy żebrak żebracze,
ale jak tu dać pieniądze, kiedy kraj wyciąga od nas kasę?
Chce ruszyć w przód, ale ciało stoi, bo stać woli.
Od reguł demokracji w głowie mi się koli, mam to w pizdu,
już mnie nic nie powstrzyma od z kraju wyjazdu.

Oni mają nas już od dawna gdzieś, nie pomagają słowa
Na nich nie zrobi wrażenia najpiękniejsza przemowa.
Chcą ścinać nam lasy, zabić cząstkę nas,
Ja tego tak nie dam, ja będę walczyć o nasz las!
Oni robią z nami co chcą, myślą żeśmy stumanieni
My jedna piąta Polski, my przyrodnicy osamotnieni.
Nikt nie chce podjąć się ryzyka, bo im to wszystkim dynda.
Niczym bzycząca ostentacyjnie mucha,
Czy nie lepiej jest wyrzucić, niż zgnieść biednego karalucha?
Ja nadal na ten świat ze smutkiem patrze,
Ta nasza "dobra" technologia naturę w proch zatrze.
Jesteś innego zdania, taki bohater z ciebie odważny?
Pomyśl wpierw o innych, dla nich las nie ważny.
,,A panie, zetnij go szybko, będziemy mieli coś na piwo."
Chciałabym myśleć inaczej, ale niestety, piwo to dla ludzi paliwo.
Zawsze po porażkach, obiecuje se, że następnym razem będzie inaczej
Tylko... wiary i nadziei mam coraz rzadziej.
Próbuje nadal coś z tym zrobić, myślę, że kiedyś się ułoży,
ale jestem coraz mniej pewna, wiem, że nic nie powstanie bez pomocy.
Niestety coraz mniej mam sił i ciągle mi ich braknie,
a premier zawzięty, więcej od biedaków forsy łaknie.
Pragnę coś zrobić, wyrwać się z tych uchwytów
Twarz mi brzydnie od tych wszystkich  wykonanych uników.

Serce leży na podłodze, potłuczone niczym słoik
a ja staram się pozbierać to w całość, niczym rozhisteryzowany paranoik.
Chciałabym jakoś pomóc, by naprawić nasz kraj,
jedynie mogę patrzeć, kiedy dusza płacze.
Chciało by się coś zrobić, kiedy żebrak żebracze,
ale jak tu dać pieniądze, kiedy kraj wyciąga od nas kasę?
Chce ruszyć w przód, ale ciało stoi, bo stać woli.
Od reguł demokracji w głowie mi się koli, mam to w pizdu,
już mnie nic nie powstrzyma od z kraju wyjazdu.

Brzydzę się sobą i wstydzę się swojej własnej twarzy
mam nadzieje, że nikt z was tego uczucia nie kojarzy.
Nie mam chęci patrzeć twarzą prosto w lustro, bo jeszcze gorzej gryzie mnie sumienie,
To moja wina, coraz bardziej dręczy mnie moje własne marzenie.
Runęło to nad czym tak pracowałam wiele, zbyt szybko się poddałam, wolę milczenie.
Błądzę wzrokiem nieprzytomnie, kolejno odliczane jest drzew obalenie...
Nie wytrzymalne cierpienie, kiedy żyjesz w przeświadczeniu,
że tak nagle znikło coś o wielkim dla ciebie znaczeniu.
Gdyby wiedzieli, jak wiele dla mnie te drzewo znaczy,
a może oni wiedzą i próbują dobić mnie jeszcze bardziej?
Moja dusza walczy kiedy stawiam niepewne ruchy,
Każdy z nich jest tak bardzo nerwowy i kruchy.
Pragnę pokonać szklaną granicę, choć wiem, że dzisiaj tego nie zaliczę.
Lodowata maska znika, narodziła się dusza ogrodnika,
Bo ona tkwi we mnie, gdy nie mam w sobie rysownika.
Nie mam pojęcia, ile czasu w tej chwili mija, czy to sekunda, minuta, a może godzina?
Patrzę i stoję, bo innej rzeczy robić nie mogę,
Teraz już wiem: nie poddam się teraz, muszę walczyć o swoje!

www.goodmt2.pun.pl www.spol.pun.pl www.bakugan-gra.pun.pl www.wzorki.pun.pl www.masterczuki.pun.pl